Grey Shadow
hodowla kotów Maine Coon

20.11.2005

"D" Day
Linia Kocinota dzielnie przeciwstawiła się próbom sforsowania, więc w ramach wynagrodzenia za szkody moralne poniesione przez drużynę podczas szczepienia została wczoraj zniesiona. Wreszcie nastał wielki dzień lądowania na plażach Normandii, a raczej wejście wojsk sprzymierzonych na teren Mieszkania.
Każdy szeregowiec przekraczający próg Biblioteki był dla dodania odwagi symbolicznie klepany po ramieniu przez Generała Sońke. W kocim wydaniu było to liźnięcie łebka malucha. Oraz słowa otuchy: Żołnierzu! Twoje męstwo będzie docenione!, czyli uspokajające mruknięcie.

wyjście na mieszlaniewyjście na mieszkanie
Rozdzieliwszy siły szeregowcy rozpoczęli penetrację terenu. Dzielili się uwagami i odkryciami.
Patrzcie, u nich też używają kuwet! to wniosek po ostrożnym wkroczeniu do łazienki i odkryciu wielkiej kuwety kocic.
łazienka
Zwiedzili też obszar Kuchni, sprawdzając zawartość misek i możliwości uzupełnienia zapasów.
Największe wyzwanie czekało w Stołowym, gdzie rezydował sam szpieg Bajrlitz, przy którym Stirlitz z serialu "17 mgnień wiosny" to małe miki. Wielki i czarny, ukrył się na stole pod liśćmi wielkiego fikusa.
Bajra-fikus
W eterze krzyżowały się meldunki do Dowództwa: Rrrriiii! ("Widzę go, widzę!" - przyp.tłumacza) i uspokajające komunikaty generała: Rrrruuuu! ( "To tylko Bajrlitz! Omijać go, nic nie zrobi!" - przyp. tłumacza). Spotkanie twarzą w twarz było jednak nieuniknione. Kiedy szeregowcy się zbliżali z Bajrlitza wydobywało się burczenie. To niewątpliwie był meldunek szpiega do Władców Mieszkania: Są już, są! Paskudne małe stworki! Trzeba coś z nimi zrobić! Ale wstrętne, yyych... (przyp. kryptologa).
Zgodnie z poleceniem Generała Sońki szeregowcy omijali Bajrlitza szerokim łukiem. Zwiedzili labirynt Nóg Krzeseł Pod Stołem. Odkryli dwa wzgórza Foteli z przepaścią między nimi, nad którą został przerzucony most zwodzony z nóg mojego męża, siedzącego na jednym z Foteli. Dzięki temu dostępny stał się Płaskowyż Ława.



Na szczęście same nie forsują jeszcze linii Kocinota. Jeszcze. Dziś byliśmy u rodziny. Po powrocie, kiedy pokazałam się kociakom Cibi natychmiast włączył syrenę. WYJŚĆ, WYYYYJŚĆ, WYYYYYYYYJŚĆ!!!!! przenikliwy głosik poganiał mnie przy zdejmowaniu przegrody.
Kiedy same zaczną omijać przeszkodę dostaną ZOK (Zakaz Opuszczania Koszar) podczas naszej nieobecności i w nocy. Sztab może sobie wtedy odbywać posiedzenia przy drzwiach zamkniętych.
Bajrlitz też będzie kiedyś musiał zejść ze stołu i przestać udawać fikusa.
Na razie zachowanie kociaków przypomina najazd Hunów, albo pijane żołdactwo w zdobytym mieście. Ciekawe, co będzie dalej? Może znajdę któreś na karniszu firanki, skoro jedno jakimś sposobem dostało się już wysoko na kredens?



21.11.2005

na drapakuTym wyczynowcem była Cortina. Jak dostała się na kredens jest tajemnicą do tej pory.
W obronie firanek, kabelków pod stolikiem audio i kwiatków babcia wzięła sprawy w swoje ręce. Zastosowała starą, niezawodną metodę zwiniętej gazety.
Kociak w szale zabawy zmierza wprost pod stolik. Nagle hamuje, rzuca na mnie spojrzenie i szybciutko zmienia kierunek marszu. Zaszuranie kilka razy gazetą pod stolikiem, gdzie wlazł kociak czyni cuda! Malec wybiega z drugiej strony w tempie ekspresowym.
Zaczynam też lekcje indywidualne z użyciem imion. Brojący delikwent zostaje zawołany po imieniu z dodatkiem magicznego hasła: NIE!!! i klaśnięcia w dłonie. Zaczyna działać.
Zaniosłam przyłapaną na drapaniu fotela Cortinę pod drapak. Nie musiałam nawet pokazywać jej, do czego służy. Natychmiast zrobił to przodownik pracy Cibi. Prymus. I lizus.



22.11.2005

ktunelPrzy promocji Royala dostałam szeleszczący tunel. Kiedy składał się podczas kociej zabawy już nie było tak fajnie. Po wykonaniu pracy myślowej po prostu podwiązałam go pod krzesłem. Teraz można wskakiwać, przelatywać, szarpać kuleczkę na gumce - to znaczy, można będzie kiedy przyszyję już urwaną.

BajraBajrlitz, biedny Szpieg z Krainy Deszczowców jest przez szalejące po pokoju maluchy głęboko nieszczęśliwy. Jego ukochana kanapa nie ostała się przed najazdem. Nietykalne - nawet dla ludzkich gości miejsce, zostało sprofanowane przez wszędobylskie maluchy. Bajra fuka i prycha na malców, na Sońkę, na mnie, na cały świat.
Czasami zachowuje się jakby te istotki pałętające się jej pod łapami w ogóle nie istniały. W nadziei, że znikną i znów nastanie błogi spokój. Trzeba jednak przyznać, że czasami też zaczyna się z nimi bawić. Najczęściej jednak udaje fikusa na stole. Tam małe jeszcze nie weszły. Podejrzewam, że ze strachu przed nią w ogóle nie wejdą.


24.11.2005

Pojawił się ślad nadziei na ocieplenie stosunków na linii Bajra - maluchy. Dokładniej mówiąc trzy ślady.
ktunelPierwszy. Przez kilka sekund Bajra próbowała podskokami zachęcić malucha do zabawy. Malec nie wiedział, co się dzieje i skąd taka zmiana frontu. Stał jak wryty, z oczami jak spodki i półotwartą ze zdziwienia mordką. Nie zaczął się wprawdzie bawić, ale pierwsze lody zostały przełamane.
Drugi. Bajra jadła ze swojej miseczki w kuchni. Kiedy jedno z kociąt podeszło dość blisko nie fuknęła, nawet ogon pozostał w bezruchu.
Trzeci. Kociak śpi słodko na kanapie. Pojawia się Bajra, chce wejść na swoje ukochane miejsce. Widzi kociaka. Wchodzi, obwąchuje spokojnie malca i włazi mi na kolana na pieszczoty. Miziamy się dłuższy czas, potem Bajra schodzi obok nadal śpiącego kociaka na podłogę.

Komuś może to wydawać się nic nieznaczącymi zdarzeniami, ale do tej pory każde spojrzenie Bajry na malucha kończyło się jej fukaniem, warczeniem i ucieczką. Nie było mowy o powąchaniu, czy przejściu tuż obok. A zajęcie kanapy przez kocięta było powodem do obrazy.
Ciotka mi się socjalizuje. Ale to nie jest takie proste. Bajra pokazała już wejście smoka, ma więc wyrobioną opinię u maluchów.
Dowód pierwszy. Kociaki bawią się zwiniętym kawałkiem kartonu. Zaciekawiona Bajra chce się włączyć do zabawy. Wchodzi w środek kółka i wyciąga łapę po kartonik. Tu scena jak z ruskiego baletu. Z idealną synchronizacją Cortina, Caron i Cibi wyginają się w łuki, a z trzech mordek w tym samym czasie pada: TFUUU!!!. Opluta i skonfundowana ciotka nie miała innego wyjścia. Mogła tylko wycofać się strategicznie z tłumionym: HYYY! Dowód drugi. Bajra stoi spokojnie przy drzwiach do pokoju. Biorąc zakręt z piskiem pazurków wypada z korytarza Caron. Traci przyczepność i z całym impetem wpada na Bajrę. Podcina jej łapy. Bajra z poślizgiem wpada na kanapę, a Caron na jej brzuch dobijając starszą panią do kanapy. Cioteczka z nietęgą miną poszła udawać, że nic się nie stało.
Za krzywdy urojone związane z pobytem malców na jej terenie Bajra bierze odwet na mnie. W nocy zamiast grzecznie dzielić się jaśkami, spycha mnie bezczelnie wszystkimi czterema łapami na materac. Z trudem udaje mi się wyciągnąć spod niej, choć jeden jasiek. No cóż, podobno spanie na płaskim jest zdrowe.



29.11.2005

Opowieści dziwnej treści.

Opowieść pierwsza - Gość w Dom.
Kiedy rano otworzyłam drzwi do pokoju, żeby wypuścić malców poczułam niezły smrodek. Pomyślałam: No cóż, mięsko wieczorne przeszło swoją drogę. Trzeba czyścić kuwety. Wchodzę uzbrojona w zmiotkę, szufelkę i łopatkę, zaglądam za drzwi. A tu - drzwi umazane kupą wytarzaną w żwirku, biblioteczka też, podłoga też, kuweta też. Wrr.
Wyrzuciłam towarzystwo za drzwi. Sprzątam pokój nad wyraz dokładnie, bo oczekujemy gościa. Pokój lśni, dywany wytrzepane, kuwetki błyszczą. Gość dojechał. Co prawda musiał dzielić kanapę z maluchami, ale zemścił się obcinając im pazurki u wszystkich łapek. Dzięki temu nie musiałam się narażać na wyrazy oburzenia za kolejny zamach na ich godność. Gość był tak odważny, że spróbował obciąć też pazury starszym kocicom. O ile z Sońką poszło mu niezgorzej, Bajra dobitnie dała do zrozumienia, co myśli o obcej osobie łapiącej ją za łapę. Pazury nie doznały uszczerbku, a śmiertelnie obrażona kocica wbiła się w pudło w pokoju małych i długo cierpiała w milczeniu.
A moje kocięta to mali oszuści. Kiedy są ze mną same - szaleństwom nie ma końca. Jak gość w dom - małe aniołeczki prezentują szczyty dobrego wychowania.
Wizyta dobiegła końca. Szykujemy się do wyjścia, żeby odwieźć gościa. Do pokoju wpada Cibi i zawzięcie szlifuje tylną łapę. Łapię grzdyla, wącham. Do łazienki! Pranie łapy protestującego śmierdziela.
Wchodzę do pokoju ze zmiotką, szufelką i łopatką. Zaglądam za drzwi. A tu - drzwi umazane kupą wytarzaną w żwirku, biblioteczka też, podłoga też, kuweta też. Wrr.
Aniołeczki pokazały, co potrafią. Piękne zakończenie.






I na tym kończy się ten pamiętnik, reszta zaginęła w czeluściach internetu...

Tak wyglądali bohaterowie tego opowiadania w wieku 11 tygodni:
CaronCibiCortina




poprzednie opowiadaniepowrót do spisunastępne opowiadanie