Płochliwa introwertyczka, ale żywiołowo przywiązana do mnie. Oddana na dwa tygodnie na przechowanie tak tęskniła, że musiała być karmiona z ręki. Tam gdzie my, tam i ona czuje się nieźle. Bierzemy ją więc na urlop, a jeśli to niemożliwe, przyjeżdża moja siostra robić za cat sitter'kę. Ją też Bajra obdarza zaufaniem i uczuciem.
Towarzystwo ekstrawertycznej do bólu Sońki pomogło jej przełamać strach przed obcymi. Uczy się, że wizyty znajomych nie muszą być powodem tego, żeby koniecznie zadekować się w umywalce.
Czasami jej zachowanie zadziwia mnie i rozczula. Kiedyś Sońka wróciła z wystawy bardzo zmęczona i źle się czuła. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że podłapała wirusa żołądkowego. Położyła się na hamaczku i długo nie wstawała. Bajra podchodziła zaniepokojona, wspinała się, dotykała łapą, zagadywała. Niepokoiła się o nią.
Druga sytuacja. Sońka w ciąży. W domu jakieś zamieszanie, Sońka schowała się pod stolik. Bajra, chociaż zwykle bardzo tego nie lubi położyła się na widoku, w zasięgu wzroku Sońki. Od czasu do czasu pomrukiwała, jakby mówiła: Nic złego się nie dzieje, mała. Wbrew swojej naturze, pierwsza wyszła na pokoje sprawdzić, czy "zagrożenie" minęło. Sprawdziła, poszła do Sońki, mruknęła coś i ruda wyszła z ukrycia.
Ostatnio zrobił się z niej wielki przytulas i kot nakolanny, a raczej napierśny. Jeśli dorwie mnie na kanapie, od razu pcha się na kolana. Leżąc na stole, pyta: Mooogę?. Odpowiadam: Chodź! , klepiąc się po piersi. I już ją mam. Całe 6.5 kg ciepłego, ugniatającego, pacającego po twarzy futra. Kiedy w domu były maluchy Sońki cierpiała w milczeniu. Zwykle, kiedy próbowała wejść na moje kolana miejsce było już zajęte przez miziającego się ze mną, któregoś malca. Fukała wtedy niezadowolona i oddalała się z godnością.
Jest kocią rytualistką. Każda związana z nią czynność musi odbywać się według niezmiennego rytuału. Czesanie - tylko na kanapie, tylko przy akompaniamencie burkotu. Z obowiązkową "ucieczką", gdy Bajra zeskakuje z kanapy, "ucieka" dwa kroki, staje i czeka. No, łap mnie! Na co czekasz, przecież ci uciekłam?. Łapię i dalej się czeszemy.
Tak jest z wieloma sprawami. Zakłócenie rytuału wywołuje wielkie niezadowolenie, fuknięcie, zniecierpliwione machnięcie ogonem.
Ma ogromne poczucie godności własnej. Kiedy podczas chwil szaleństwa wykonuje niesamowity taniec na stole, bawiąc się sznureczkiem posłanka, muszę bardzo uważać, żeby nie patrzeć bezpośrednio w jej kierunku. Ani - broń Boże!- nie roześmiać się. Natychmiast przerywa taniec i ucieka udając, że nic się w ogóle nie działo.
Podobnie było, kiedy kociak Sońki, Cortina przyszła przytulić się do Bajry leżącej na stole. Dopóki nie pokazałam tej niesamowitej sceny mężowi, obydwie leżały słodko przytulone. Kiedy Bajra zorientowała się, że patrzymy na nią i robię zdjęcia, wstała, przeciągnęła się od niechcenia i zeszła ze stołu.
Oj, ta moja Hrabinia Bajra. Moje ukochane, puszyste futro. Nauczyła mnie wiele na temat kociej psychiki, kociej mowy, kocich zwyczajów, pielęgnacji i opieki. Pierwszy Ki diabeł MCO? w moim domu. Po prostu: Bajra