Grey Shadow
hodowla kotów Maine Coon

Sończyne wystawy

Nauczona doświadczeniem z Bajrą, bardzo wcześnie zaczęłam przygotowywać Sońkę do wystaw. Mniej więcej miesiąc po przylocie ze Stanów zadebiutowała na pokazie w Pałacu Kultury. W domu były, a jakże, ćwiczenia rozciągania, pozycji na rękach. Wszystko cacy, proszę bardzo, nie ma sprawy.

Sonia Na pokazie, włożona do klatki słodka koteczka po prostu wściekła się na zamknięcie za kratkami. Z furią zaczęła demolować wystrój, przekopywała się do dna przez wykładzinę, zrywała firanki. I wrzask wściekłości. Postanowiłam nie reagować, niech się wykrzyczy. Totalnie ją ignorowałam. Okrutne? Nie. Zauważyłam, że kiedy próbuję uspokoić ją głosem, jeszcze bardziej się nakręca. Po prostu byłam przy niej. I nic poza tym. Po pewnym czasie zaczęła się uspokajać. Wyjęłam ją z klatki, wypieściłam, ponosiłam po sali na rękach. I znowu do klatki. Ataki furii były coraz krótsze i coraz słabsze. Wreszcie pojęła, że nic na to nie poradzi, więc nie ma się po co wysilać.

Na każdej kolejnej wystawie było już z górki. Kota mi zaufała, na zasadzie: Skoro twierdzisz, że nic złego się nie stanie, to ja ci wierzę. Uznała, że najrozsądniej będzie przesypiać całą imprezę. Najlepiej w swoim ukochanym posłanku. Bez niego nie rusza się nigdzie, siedzi jak wmurowana i daje się wyjąć tylko do oceny. Doskonale wie, kiedy wyciągam ją do wyjścia na ring, a kiedy chcę na przykład pokazać znajomemu. Tego ostatniego nie cierpi, co wyraźnie mi okazuje. Stawiam ją więc na klatce razem z posłankiem.

SoniaNauczyła się jeść i pić na hasło. Wystarczy, że podejdę do klatki i odezwę się: Niuuunia!. Sonia wstaje, odpowiada, przeciąga się, pożywia, popija i wraca drzemać w posłanku. Z kuwety korzysta bez skrępowania, zwykle tyłem do widzów. Bez problemu chodzi też w szelkach, choć ze względu na białe łapki, uprawiamy ten sport tylko w drugim dniu wystawy, po ocenach. Nauczyłam ją siadać na komendę, żeby nie kręciła się po stoliku sędziowskim, kradnąc piórka albo próbując wody ze szklanki sędziego.
Rozmowa przy ocenie:
ja do Sońki: Siad!
sędzia z wyrazem powątpiewania na twarzy: I co teraz?
Sońka: Klap! tyłkiem o stolik.
Wyraz twarzy sędziego - bezcenny

Nieraz żartuję, że charakter Sońki dostałam od jej hodowczyni jako dodatkowy bonus.
No, dobra. Żeby nie było, że Sońka to ideał, powiem szczerze - jest upiornie uzdolniona technicznie. Każde nowe urządzenie, które wpadnie jej w łapy jest rozbierane na kawałki. Przykład: kocia fontanna. Pół godziny składałam ją z instrukcją w ręku. Sońka po pięciu minutach kombinowania rozłożyła fontannę na czynniki pierwsze, zalewając kuchnię trzema litrami wody. Jest tez uparta jak muł. Nie spocznie, aż nie sprawdzi, jak coś działa, co ma w środku i ile kawałków można z tego zrobić. Jeżeli da się gdzieś wleźć, to wleźć tam trzeba. Pancerne osiatkowanie balkonu to zasługa Sońki. Wystarczyło, że oczyma duszy zobaczyłam kombinatorkę wspinająca się na dawną, niską siatkę i odgryzającą mocujące ją linki.

Sonia


poprzednipowrót do spisudalszy ciąg