Grey Shadow
hodowla kotów Maine Coon

Pasta odkłaczająca

Osiwieję przez tę Bajrę! Podaję pastę odkłaczającą. Tę samą od lat. Znaną jej i lubianą. Czy kot od razu obliże z pasty tubkę? Nie. Kot musi się zastanowić. A może to nie ta sama pasta? Może to coś innego, niejadalnego?

Czekam przykucnięta. Wysuwa się mordka. Wącha. Mordka nie przekonana co do wyniku wąchania cofa się. Kolana mi drętwieją. Mordka wącha jeszcze raz. Łydki mi cierpną. Koci język wysuwa się. We mnie wstępuje nadzieja. Język, jak u węża smakuje powietrze koło pasty. Łapią mnie kurcze. Język dotyka lekko pasty i cofa się gwałtownie. Zaczynam mamrotać gniewnie pod nosem.
Język porozumiawszy się z nosem dochodzi do wniosku, że to jednak jest ta sama pasta. Zaczyna oblizywanie. Wstrzymuję oddech. Wyciskanie pasty musi iść w rytm lizania. Zbyt duża ilość powoduje wycofanie się języka, obrazę kocicy i strajk. Wyciskam precyzyjnie, co do milimetra i perfekcyjnie w rytm języka. W końcu właściwa ilość pasty zostaje zlizana. Uff. Podnoszę się z kucek przy akompaniamencie skrzypienia zawiasów w kolanach.

Wołam Sońkę. Wystawiam tubkę. W tym przypadku język natychmiast zaczyna pracę i w wyścigowym tempie zlizuje dowolnie wyciśniętą ilość pasty. Proszę o wylizanie zakrętki do czysta. Język posłusznie czyści gwint i zakrętkę.


poprzednie opowiadaniepowrót do spisunastępne opowiadanie